Po pierwsze: Jak można nie kochać samochodów?
Po drugie: Jak można nie chcieć być kierowcą?
Po trzecie: Jak można jazdę samochodem traktować jak przemieszczanie się z punktu A do B?

Być może można, ale nie w moim świecie.
Jestem z tych, którzy wiedzą, że samochody mają duszę, kochają zapach benzyny, dźwięk widlastej ósemki, a nawet niezbyt pięknie chodzących cylindrów w swojej Corsie ; )
Samochody są piękne i ułatwiają nam życie. No, chyba że masz Alfę, to tylko to pierwsze i to tylko w przypadku niektórych modeli, moim skromnym zdaniem.



Samochody warto podziwiać, warto się w nie wsłuchiwać, warto rozkoszować się każdym przejechanym kilometrem, czy to za kierownicą, czy na fotelu pasażera. Osobiście mogłabym z samochodu praktycznie nie wychodzić. To jest miłość od zawsze i na zawsze.



Adrenalina przy wysokiej prędkości, mocnym przyśpieszeniu, procedurze startu – z perspektywy pasażera najczęściej. Sama preferuję dynamiczną jazdę, kiedy to możliwe. Szaleć nie mam czym i gdzie ; )

Setki, tysiące kilometrów w trasie przy dobrej muzyce. Czysta przyjemność.

Warszawa nocą i nightdrive.




Towarzyskie przejazdy na 2 i więcej samochodów.

Drift, youngtimery i inne imprezy na torze wyścigowym.
Godziny wystane za barierkami z aparatem. Rajdy oglądane zza drzew…

Supercary spotykane podczas spacerów. Podziwianie designu i dźwięku na zlotach.

Zachwyt nad światowym poziomem fotografii motoryzacyjnej. Marzenie o tym, by dołożyć cegiełkę do tego, co widzi się na billboardach, na spotach, w katalogach czy na stronach internetowych producentów i dealerów.


Póki co, samochody to pasja, do której się powraca.

To miłość, którą żyje się na co dzień. Cieszę się każdym przejechanym kilometrem, nawet jako pasażerka.


A moim najlepszym przyjacielem jest mój poczciwy Korsiarz.


Samochody na zawsze w moim sercu <3