Czy przyjęlibyście do stołu Wigilijnego niespodziewanego gościa na dodatkowe nakrycie? W końcu tradycja głosi, że powinniśmy mieć przy stole dodatkowy talerz dla osoby, która w każdej chwili podczas Wigilijnej wieczerzy może zapukać do naszych drzwi. W tym roku postanowiłam zostać taką osobą.
Tym samym spełniłam skrywane od lat marzenie. Jeszcze za czasów, gdy mieszkałam w domu rodzinnym, nie raz komentowałam ową tradycję „zakładając się”, że każdy kładzie ten dodatkowy talerz „bez sensu”, bo pewnie nikt by obcego człowieka na kolację nie wpuścił i chciałabym zobaczyć, jak jakaś rodzina faktycznie robi z tej tradycji użytek 😀 Naprawdę ogromnie marzyłam, by kiedyś stać się tym elementem zaskoczenia, przeprowadzić eksperyment i sprawdzić, na ile naciśniętych moim palcem dzwonków i domofonów ktoś faktycznie mnie wpuści.
Przyznaję się bez bicia – do tego typu akcji społecznej zabrakło mi jaj. Chociaż chętnie przeprowadziłabym tego typu statystyki i sprawdziła, jak ludzie reagują na osobę, która robi: puk puk, „Dzień dobry, ja to ten niezapowiedziany gość na dodatkowe nakrycie. Można?” 😀
Tak czy siak, ponieważ jak już wiecie, starałam się olać święta w tym roku, miałam idealną okazję, by powrócić do tego pomysłu. Postanowiłam więc odwiedzić bez uprzedzenia przyjaciółkę Dominikę. Po pierwsze, wiedziałam, że spędza święta z siostrami, więc czułam, że mój wjazd na chatę nie będzie bezczelny. Po drugie, przygotowałam sobie grunt zaskoczenia 😀 Sprytnymi zapytaniami typu „Jak tam sprzątanie? Mi jeszcze trochę zostało…” upewniłam się, że w tym roku Wigilia odbędzie się w jej domu, a ona myśli, że ja jestem w wirze przygotowań do Wigilii u siebie, a po trzecie – nie zamierzałam się wbijać do stołu „na krzywy ryj” i przygotowałam dziewczynom smakowite podarki.


Rolada z kremem i galaretką na prezent
W międzyczasie Dominika marudziła, że będą miały mało ciasta na święta, bo jej się nie chce za dużo piec, a siostra spaliła sernik. Tym bardziej się cieszyłam, że zawinięte w papier rolada i piernik sprawią im trafioną smakowitą przyjemność.

Nie pozostało mi zatem nic innego, jak wyczucie czasu i pomysł na pozytywne „wejście smoka”. Jedni rozpoczynają Wigilię o 16, inni o 17, jeszcze inni o 18… Cóż. Zapytanie bezpośrednio o godzinę startu mogło już wzbudzać podejrzenia, pojechałam więc do dziewczyn na czuja. Wyruszyć o 18, żeby nie przeszkodzić na początek, ani nie trafić na moment, gdy talerze będą już zmywane. Najmocniej na świecie chciałam zadzwonić domofonem i w odpowiedzi na „halo” zaśpiewać jakąś kolędę. Wiedziałam, że ciężko mi będzie powstrzymać się od śmiechu, ale skoro pierwszy raz w życiu wyruszyłam na tę niespodziewaną wizytę, musiałam to zrobić z jajem 😀
Wiecie, co było najlepsze? Klimat, klimat i jeszcze raz klimat. Prowadzisz samochód niczym Mikołaj sanie, mały ruch na ulicach, wiesz, że w praktycznie każdym domu właśnie dzielą się opłatkiem, nakładają sobie pierogi, składają życzenia, a może już rozpakowują prezenty, a ty bujasz się właśnie po mieście za kółkiem urządzając sobie mini nightdrive, spędzasz święta po swojemu, na spokojnie, spełniasz swoje świąteczne marzenie mogąc przy okazji sprawić
radość komuś bliskiemu.
Zapakowałam w korsiarza smakołyki, odpaliłam świąteczną nutę na full, jak to ja, w Warszawie zaczął prószyć intensywny śnieg. Mijałam po drodze przyozdobione latarnie, centrum handlowe z wielkim świecącym miśkiem polarnym na zewnątrz, wycieraczki zbierały kolejne płatki śniegu, samochód ślizgał się czasem na zakrętach, w moich głośnikach grała moja najulubieńsza świąteczna piosenka Darlene Love – „All alone on Christmas”, a ja powolutku zmierzałam na Ochotę nie mogąc się doczekać miny Dominiki i jej sióstr, po tym jak zobaczą mnie w progu.
Z tego wszystkiego zrobił mi się Wigilijny nightdrive. Najlepiej!


Kiedy dotarłam pod blok przyjaciółki, wyłączyłam silnik i pomyślałam z uśmiechem: „Ona jeszcze nie wie :D”

Na powitanie wybrałam spontanicznie „Przybieżeli do Betlejem pasterze…” Zadzwoniłam domofonem i usłyszawszy zdziwiony głos Pani gospodarz „halo?” zaczęłam na całe osiedle śpiewać drącym głosem wybraną kolędę. Dotarłam do Chwały na wysokości i wraz ze śmiechem zostałam wpuszczona do klatki 😀
Co najlepsze, dziewczyny szanują naszą tradycję i faktycznie miały przygotowane dodatkowe nakrycie. Oczywiście nikt się absolutnie mojej osoby rzeczywiście nie spodziewał i klan sióstr Ł. był moją wizytą faktycznie zaskoczony 😀 Podobno wniosłam im dużo pozytywnej energii i urozmaiciłam im Wigilię. Nawet nie wiecie, jakie to wspaniałe uczucie. Zrobić komuś niespodziankę spełniając jednocześnie swoje marzenie. Atmosfera niezapomniana 😀

Nie dość, że spędziłam Wigilię w super towarzystwie, to jeszcze skosztowałam ich smakołyków: zupy grzybowej, pierogów i kompotu z suszu, których to nie miałam u siebie w tym roku 🙂


Może kot, jak zwykle, nie był najszczęśliwszy z powodu obecności jeszcze jednej osoby, która naruszyła jego przestrzeń osobistą, ale podobno jak nigdy, został z nami w pokoju i nie uciekał do innego – więc jednak to prawda, że zwierzęta przemawiają w Wigilię ludzkim głosem ; )



Załapałam się też na świąteczny unboxing,
przyjemnie się patrzy na rozpakowywanie prezentów 😀
Ciekawostka: Dziewczyny miały dodatkowe nakrycie, ale zabrakło im krzesełek. Okazało się, że moja szalona przyjaciółka od dawna trzyma 2 krzesełka w pudłach, których do tej pory nie chciało jej się składać. Poczuła więc przypływ motywacji i razem z siostrą skręciła podczas naszej Wigilii dwa nowiutkie białe krzesełka. Nawet wiertara poszła w ruch 😀 Ta wizyta była naprawdę szalona i pozytywna, decyzja o staniu się niezapowiedzianym gościem wigilijnym była jedną z najfajniejszych decyzji w życiu 😀
Co dalej? Czas wsiadać w korsiarza i z powrotem do domu, bo o 23 miał wrócić ukochany z pracy, któremu to chciałam na świeżo przygotować coś ciepłego na nasz pierwszy wspólny Wigilijny stół ^^ O moim „olewczym” świątecznym menu przeczytacie w kolejnym odcinku mojego bloga. Stay tuned!
Prawdę śpiewa autor mojej ulubionej piosenki: „Nobody wanna be alone on Christmas” : )
Wpis dedykuję Dominice znanej również jako Git Babeczka i jej sympatycznym siostrom. Wspaniała to była Wigilia, nie zapomnę jej nigdy! 😀